sobota, 27 lutego 2010

Spotkanie z prof. Jadwigą Staniszkis...

Wczoraj wieczorem w łódzkiej restauracji Kamea odbyło się spotkanie z prof. Jadwigą  Staniszkis – socjolożką, politolożką i publicystką. Była to prezentacja nowej książki pani profesor, zatytułowanej Antropologia władzy. Między Traktatem Llizbońskim, a kryzysem oraz jej własnych poglądów. Poruszona została kwestia dylematów gospodarczych oraz politycznych Polski w Unii Europejskiej. Spotkanie rozpoczęło się kilka minut po godzinie 17.00, krótką zapowiedzią ze strony prowadzącego rozmowę – Ireneusza Jabłońskiego – przewodniczącego Fundacji Projekt Łódź. Na wstępie, pani profesor uczyniła krótki rys historyczny Polski od czasu przemian po roku 1989 do chwili obecnej. Wykazała rozbieżność pomiędzy czerwonym socjalizmem w Polsce oraz demokracją i kapitalizmem, postępującymi stopniowo, choć niezmiennie od czasu ustaleń zawartych podczas obrad Okrągłego Stołu. Wskazywała również na zagrożenia, płynące ze zjawiska przyspieszonej globalizacji oraz niebezpieczeństwo przejmowania przez ponadnarodowe korporacje handlowe wpływów w ramach struktur Unii Europejskiej. Odnośnie tej ostatniej, prof. Staniszkis, podkreśliła również zachodzące przemiany w dzisiejszym postrzeganiu świata w porównaniu z jego dawniejszym sposobem widzenia. Unia bowiem uznaje równorzędność i niezależność systemów, w przeciwieństwie do dawnego ZSRR, w którego strefie wpływów przyszło nam pozostawać przez długi czas. Ta równorzędność dotyczy zarówno sfery politycznej, obyczajowej jak i moralnej. Jednocześnie prof. Staniszkis, zgromiła polityków, którzy nie zapoznali się z Traktatem Lizbońskim – również premiera Donalda Tuska, który podpisał Traktat nie zapoznawszy się z nim. Głos w tej sprawie zajął Radomir Nowakowski – kandydat UPR do Parlamentu Europejskiego, uznając taki stan rzeczy za swój osobisty dramat jako obywatela. Profesor Staniszkis wykazała pozytywne strony Traktatu Lizbońskiego, choć zgodzić się musiała z prowadzącym odnośnie ogólnej „mętności” i zawiłych meandrów tegoż dokumentu. Prawdziwe niebezpieczeństwo stanowią jednak według niej dążenia międzynarodowych korporacji handlowych do dyktowania warunków ekonomicznych Unii, a z nimi sposobu życia i myślenia, czemu służyć ma kreowanie systemu poprawności politycznej momentami dochodzącego wręcz do absurdu. Wskazała też na niebezpieczeństwo związane z nowymi formami identyfikacji obywateli, jak pobieranie odcisków palców, w gruncie rzeczy służące ich kontroli. Kiedy spośród publiczności padło niejednokrotnie odniesienie do świata opisywanego przez Georga Orwella w Roku 1984, pani profesor z przykrością potwierdziła tezę, jakoby Unia w tym właśnie kierunku zmierzała. Przybyli słuchacze wyrazili niejednokrotnie nadzieję na możliwość zmiany sytuacji i utrzymania tożsamości narodowej oraz osobistej, dzięki wdrożeniu w czyn myśli konserwatywnej, związanej z religijnością i prawem noszenia symboli religijnych w Europie ogólnie, a w Polsce dominującego systemu wyznaniowego, jakim jest chrześcijaństwo, czyli krzyża. W odpowiedzi na to usłyszeli, że wojna o krzyże w polskich szkołach, stanowi li tylko świadectwo zapóźnienia Polski w stosunku do Zachodu, gdzie sprawa religijności, jest już kwestią przeszłości, a przyszła tożsamość Europy kształtuje się w oparciu o wyłaniające się dopiero paradygmaty ponowoczesności politycznej. Pomimo niezbyt pozytywnej aury, jaka się ukształtowała w trakcie wieczoru, całe spotkanie przebiegło w sposób kulturalny i bez zakłóceń, co niewątpliwie dobrze świadczy zarówno o Fundacji Projekt Łódź, która je zorganizowała, jak i głównym gościu oraz publiczności.
M.B

czwartek, 25 lutego 2010

Narodowe graffiti vol. 4


Dzisiaj kolejny odcinek z serii narodowcy w Łodzi, też potrafią malować. Choć to znów szablon, to jednak widać, że technika coraz bardziej profesjonalna. Zauważyć można, iż łódzcy narodowcy się rozwijają...

czwartek, 18 lutego 2010

Kościół i jego współcześni przeciwnicy

Kilka tygodni temu Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strassburgu wydał orzeczenie, iż wiszące krzyże we włoskich szkołach naruszają zasady demokracji. Całą sprawę wywołała pewna „Włoszka fińskiego pochodzenia”, czyli w rzeczywistości Finka mieszkająca we Włoszech. Panoszenie się obcokrajowców w państwach europejskich przekracza wszelkie granice. Należy się dziwić, że nie doszło do linczu, gdyż Włosi są narodem niezwykle emocjonalnym, religijnym i o wyjątkowym temperamencie. Z drugiej strony, używanie przemocy w tym przypadku nie byłoby oczywiście odpowiednim wyjściem, ponieważ ostatecznie cała afera obraca się wokół religii katolickiej, a ta współcześnie przemocy nie dopuszcza, co niewątpliwie jest jedną z jej najbardziej wartościowych reguł. Tego typu zachowanie stałoby się wodą na młyn ateistów i innych przeciwników Kościoła Katolickiego, którzy go krytykują. Sama krytyka naturalnie musi istnieć i nie ma w tym nic złego. Do czasu kiedy nie przekształca się ona w wulgarne poniżanie, opluwanie i pusty język nieuzasadnionej nienawiści.

Nie można bagatelizować wszelkiej krytyki wymierzonej w Kościół. Prawdą jest, iż szczególnie w średniowieczu Chrześcijaństwo wiązało się często z rozlewem krwi, czyli np. działalnością instytucji „świętej inkwizycji” lub też wyprawami krzyżowymi wielokrotnie kończącymi się, dzięki Arabom i Turkom, rzezią. Obecnie jednak rola Chrześcijaństwa jest zupełnie inna. Upływ setek lat spowodował, a właściwie wymusił znaczące zmiany. Problem tkwi w tym, że do jego dalekiej przeszłości, wielu odwołuje się do tej pory w taki sposób, jakby nawet obecnie działania Kościoła były w czymkolwiek podobne.

Historia pokazała, że z Chrześcijaństwem zawsze walczyły grupy o bardzo konkretnych poglądach lub pochodzeniu. Sięgając do wieków XI-XIII natychmiast nasuwają się wspomniane już wcześniej krucjaty. U ich licznych przyczyn leżała m.in. niemożność odwiedzenia grobu pańskiego w Jerozolimie przez Chrześcijan, ponieważ uczestników wszystkich wypraw bezlitośnie mordowali najpierw Arabowie, a później Turcy Seldżuccy, którzy uzyskali kontrolę nad tymi terenami.

Należy także wspomnieć o konfliktach między władcami a Kościołem. Odbywały się one jednak właściwie tylko na gruncie władzy i finansów, czego przykładem jest spór o inwestyturę rozpoczęty w  wieku X i zakończony w roku 1122 podpisaniem Konkordatu Wormackiego. W sporze o inwestyturę Kościół odegrał rolę pozytywną. Przeprowadzano reformację mającą na celu usunięcie ze środowiska duchownych osób, którzy wybrali drogę kapłaństwa ze względu na korzyści majątkowe. Inwestytura, czyli ziemia nadawana przez władcę przy objęciu urzędu przez biskupa, powodowała, iż był on zależny w większym stopniu od władcy niż od papieża. Efektem tego było przyjmowanie w szeregi Kościoła znacznej ilości duchownych, którzy o religii i wierze nie mieli pojęcia. Powszechny stał się nepotyzm oraz symonia. Kościół dążył zatem do uzdrowienia sytuacji wewnętrznej.

Do dziś w dużej części krajów muzułmańskich za noszenie krzyża można zostać skazanym na karę śmierci. Jak powiedział niedawno Rafał Ziemkiewicz podczas wykładu na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego jest to grupa wyznaniowa, która uważa się za cywilizację wyższą od innych, dlatego w coraz większym tempie zalewa Europę i obserwuje jej cywilizację, aby kiedyś raz na zawsze się z nią rozprawić. Polska nie jest w tej kwestii najlepszym przykładem, to raczej zachodnie państwa dopuszczają imigrację i przyznają większe prawa muzułmanom niż swoim obywatelom. Ze względu na nieprzeciętną tolerancję wobec innych nacji i religii są obiektem napływu obcego elementu. Jako że moja siostra mieszka w Belgii, często uzyskuję od niej informacje jak wygląda tamtejsza rzeczywistość. Otóż Muzułmanie są głównie przez wymiar sprawiedliwości traktowani znacznie lepiej niż Belgowie. Konflikt Belga z Arabem lub Turkiem, który znajduje finał w sądzie, kończy się najczęściej wyrokiem niekorzystnym dla tego pierwszego, ponieważ uznaje się go za rasistę, zazwyczaj niezależnie od okoliczności czynu, którego dokonał, oraz tego kto w rzeczywistości jest winny. Muzułmanie walczą z Chrześcijaństwem, jednak ich metody nie są jeszcze tak drastyczne jakimi zwykli oni się posługiwać. Należy dostrzec zasadę, że im więcej pozostawi się swobody dla Muzułmanów tym bardziej brutalnych sposobów na wytępienie Chrześcijan będą oni używali. Koran jasno mówi, że kto odda życie za Islam, pójdzie do raju, którego bardzo kuszącą wizję opisuje. Jednak dżihad – święta wojna, jest przez nich niepoprawnie interpretowany. Właśnie dlatego od czasów Mahometa Muzułmanie z taką pasją dokonują licznych zamachów samobójczych. Tą „inwazję”, bo tak należałoby nazwać masowy napływ Arabów i Turków do Europy, którego większość nie dostrzega lub dostrzegać nie chce, należy jak najszybciej powstrzymać. W przeciwnym wypadku Islam prędzej czy później zdominuje Europę, ale wtedy na ratunek będzie zdecydowanie za późno.

Coraz mniej liczną i na szczęście marginalną grupą w Polsce są komuniści. Od 1939r., kiedy Armia Czerwona wkroczyła na tereny Rzeczypospolitej, aż do 1989r. Kościół Katolicki uporczywie niszczono. Wszelkie próby usunięcia Chrześcijaństwa z Polski na szczęście nie powiodły się. Szczególne „zasługi” w dziedzinie tępienia Katolików należy przyznać generałowi Jaruzelskiemu, generałowi Kiszczakowi oraz całej Służbie Bezpieczeństwa – winnym śmierci m.in. księdza Jerzego Popiełuszki, ks. Stefana Niedzielaka i ks. Stanisława Suchowolca oraz wielu innych. Z pewnością ich dzieło z przyjemnością kontynuowaliby działacze SLD gdyby tylko mieli taką możliwość. Towarzyszka obywatelka Joanna Senyszyn, która kompromituje się do granic możliwości, wpadła na niezwykle oryginalny pomysł usunięcia krzyży z polskich szkół – inicjatywę wywołał naturalnie wyrok Trybunału Praw Człowieka w Strassburgu. Towarzyszka obywatelka Senyszyn z pewnością marzy o chwili, w której zamiast krzyża w polskiej szkole zawiśnie symbol jej najbliższy - sierp skrzyżowany z młotem. Swoją drogą, chciałbym poznać jej prawdziwe rodowe nazwisko. Być może brzmi ono „Rosenbaum” albo „Weissberg”… Towarzyszce obywatelce Senyszyn należy jednak uświadomić, że taka sytuacja nie nastąpi i że najwyższa pora pożegnać się z podobnymi marzeniami. Ta sama wybitnie inteligentna posłanka Lewicy śmie nazywać polskich bohaterów, takich jak gen. Kukliński, zdrajcami. Gwoli wyjaśnienia, fakt, że zdradził on ZSRR, KGB, polski wywiad, który w rzeczywistości działał wyłącznie na rzecz Związku Radzieckiego oraz polskiej władzy ludowej, i w dodatku nie zrobił tego dla własnych korzyści, świadczy o tym, że dla prawdziwych Polaków, czyli nie komunistów, Rosjan ani Żydów, był, jest i będzie bohaterem. Zakładam jednak, że większość czytelników zdaje sobie z tego sprawę.

Kolejnym „genialnym” pomysłodawcą okazał się radny z Torunia - Jarosław Najberg. Sądząc po nazwisku, jego korzenie sięgają Izraela, a potwierdzeniem tego wielce ryzykownego założenia może być propozycja, a raczej wniosek o wywieszenie w urzędach toruńskich gwiazd Dawida obok krzyży.

Sytuacja w Kościele Katolickim nie jest idealna i trzeba to wyraźnie podkreślić. Nadrzędną wartością, która przyświeca jakiejś części księży są niestety pieniądze. Przykładów można wymienić wiele. Ja wspomnę jedynie o pewnej nadmorskiej miejscowości, w której proboszcz parafii odwiedza po sezonie właścicieli pensjonatów i ośrodków wypoczynkowych w celu zweryfikowania jakie dochody przyniósł bieżący rok i odebrania z tego tytułu pewnych „należności”. Podobnych przypadków w całej Polsce i innych państwach jest sporo. Sądzę, że powyższy jest dobrym uwiarygodnieniem tezy. Z drugiej strony należy podkreślić, że w Kościele służą głównie prawdziwi Chrześcijanie, którzy świadomie, konsekwentnie, z miłością i pasją podążają drogą przez niego wyznaczoną. Zatem problem zachłanności, o którym wspomniałem jest marginalną patologią.

Usuwając krzyże ze ścian polskich szkół lub innych budynków całkowicie otworzylibyśmy drogę postępującemu procesowi zanikania wartości, dostrzegalnym póki co w dużo większym stopniu w krajach zachodnich niż w Polsce. Wiara i Kościół gwarantuje ich powszechne istnienie. Wyznacza pewne reguły postępowania moralnego, nikomu ich jednak nie narzuca. Pozytywnie wpływa na społeczeństwo, jego mentalność i funkcjonowanie. Ponadtysiącletnia historia naszego kraju nierozerwalnie wiąże się z Chrześcijaństwem i powinniśmy, żeby nie powiedzieć musimy, dbać o ta tradycję. Obojętności i lenistwa dużej części naszego społeczeństwa nie da się w stu procentach wyeliminować, ale ci, którym zależy na Polsce, zobowiązani są „pracować” na rzecz ojczyzny. W Europie, w tym także w Rzeczpospolitej, nikogo nie zmusza się do wyznawania jakiejkolwiek religii. Nie mniej jednak krzyż nie jest symbolem, który mógłby godzić w kogokolwiek, w przeciwieństwie do muzułmańskiego półksiężyca czy gwiazdy Dawida.

O ile można zrozumieć niewykształconą i niedoświadczoną młodzież ze szkół podstawowych, gimnazjów oraz liceów buntującą się przeciwko religii – w jednej z placówek oświatowych tuż po ogłoszeniu wyroku przez Trybunał Praw Człowieka w Strassburgu wnioskowała u dyrekcji o usunięcie krzyży, o tyle nie można tolerować dążeń do zniszczenia Polski chrześcijańskiej, nota bene przez ludzi dorosłych. Nawiasem mówiąc, przytoczoną akcję zorganizowała grupa kilku licealistów, ale całą sprawę, jak zwykle, wyolbrzymiła na całą Polskę pewna judaistyczna, filosemicka „gazeta”. Ciosy ze strony „czerwonych” wymierzone w Kościół, zgodnie z intencją ich autorów, mają niszczyć wszystko co polskie. Dla nich nie istnieją żadne wartości poza władzą, najlepiej dyktatorską, i pieniędzmi. Społeczeństwo nie może bezczynnie obserwować dokonujących się negatywnych zmian. Jeśli na to pozwoli, prawdziwe, najwyższe wartości z biegiem czasu upadną, a wraz z nimi ludzkość, do czego, świadomie lub nie, dążą grupy wyznaniowe i światopoglądowe, o których wspomniałem.

Wojtek Zagórski

Po referendum w Łodzi, czyli PO + SLD

Nowym włodarzem miasta został, jak wszyscy wiemy, Tomasz Sadzyński (PO). Warto się zastanowić dlaczego premier Tusk wyznaczył na to stanowisko mało w zasadzie znanego radnego Sadzyńskiego. Odpowiedź wydaje się być prosta. Otóż Tusk zdaje sobie sprawę, że całe referendum było głupotą i niepotrzebnym wydatkiem, który w Łodzi nie zmieni nic, poza ewentualnym spadkiem notowań nowego p.o. prezydenta miasta i partii PO. A więc jak ma tracić PO to niech traci Sadzyński. Prosta sprawa - cała wina za zwolnienia, niegospodarność i brak zmian na lepsze spadnie na jesieni na obecnego włodarza miasta, a zadowolona PO wystawi nowego, nieskompromitowanego kandydata.

Inną kwestią jest porozumienie PO i SLD. Obie partie już od dawną żywiły do siebie sympatię (tajemnicą poliszynela jest fakt, że część czołowych polityków PO - zwanej partią prawicową - ma prolewicowe sympatie). Nowym wiceprezydentem Łodzi został .... Dariusz Joński (SLD) - pomysłodawca chorej idei referendum. I tak oto dochodzimy do sedna - pomysł referendum zgłosiło SLD po porozumieniu z PO. Tylko takie wnioski wynikają z tego, co dzieje się w Łodzi.

I wreszcie sprawa najbardziej bulwersująca. Mało, że bez sensu wydano pieniądze z budżetu miasta na referendalny show, mało, że miasto na ponad pół roku pogrąży się w chaosie, mało, że Łódź straciła Camerimage, to zwalniani zaczynają być pracownicy magistratu i Zarządu Dróg! To jest właśnie cała hipokryzja i prospołeczność SLD i PO!!!


MM

poniedziałek, 15 lutego 2010

"Ku Wielkiej Polsce Przyszłości" - fragment historii naszego miasta.

Do dosyć ciekawych zdjęć, dotarł portal internetowy "Inicjatywa Narodowa", fotografie przedstawiają obchody 3 Maja w naszym mieście. Niestety nie znamy dokładnej daty wykonania zdjęć, prawdopodobnie są to lata 30 (38?) ubiegłego wieku. Z informacji na ilustracji wynika, że jest to manifestacja Stronnictwa Narodowego w Łodzi z okazji 3 Maja.
Kolejną ciekawostką jest to, że narodowcy na zdjęciach wykonują tzw. "salut rzymski" niestety dosyć często dzisiaj kojarzony z "hitlerowskim pozdrowieniem". Co dla nieznających historii może być lekkim szokiem. Nie bawiąc w polemiki na temat słuszności używania salutu w dzisiejszych czasach, trzeba jasno podkreślić, iż Ruch Narodowy zawsze opowiadał się przeciw zbrodniczej ideologii niemieckiego nazizmu. A salut jak widać posiadał uniwersalne znaczenie, niekoniecznie związane z hitlerowskimi Niemcami.
Kolejną rzeczą godna uwagi jest to, iż zgodnie z opisem fotografii manifestacja nacjonalistów była dosyć liczna - "ponad 8000" osób - również kobiet, co widać na pierwszym planie.

piątek, 12 lutego 2010

L.O.S - O Ś W I A D C Z E N I E w sprawie gloryfikacji zbrodniarzy OUN-UPA.


     Historia rzezi dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich z OUN-UPA na ludności polskiej, zamieszkującej w II Rzeczypospolitej tereny Małopolski Wschodniej, stanowi jeden z najbardziej krwawych rozdziałów w naszych dziejach. Pamięć o tamtych zbrodniach jest zarówno hołdem, jak         i obowiązkiem naszego pokolenia wobec tych, którzy zostali zamordowani za to, że byli Polakami. Ta ponura i wstydliwa karta historii ukraińskiej, zdawało się, że jest bezsprzecznie godna najwyższego potępienia i rozrachunku z opętańczą ideologią banderowców spod znaku OUN-UPA. W świadomości Polaków, szczególnie tych, którzy pochodzą z Kresów, słowa takie jak Wołyń czy Podole, już na zawsze pozostaną symbolem polskiego męczeństwa.
     Dobre stosunki oraz relacje pomiędzy państwami można układać  tylko i wyłącznie w oparciu           o prawdę, szczery dialog i dobrą wolę. Prawdą jest, że nie da się zbudować pojednania z Ukrainą na kłamstwie, a milczenie w sprawie bestialskich mordów na Polakach z Wołynia i Podola jest równoznaczne z kłamstwem.
     Polska poparła niepodległościowe aspiracje oraz demokratyczne przemiany na Ukrainie. Czas jednak spojrzeć prawdzie w oczy i przestać karmić się złudzeniami. Dzisiejsza polityka Wiktora Juszczenki, Julii Tymoszenko, jak i wielu innych ukraińskich polityków, to gloryfikacja zbrodniarzy      z OUN-UPA. Banderowcy stali się kombatantami, a Stepan Bandera i Dmytro Kłaczkiwskij, zwany katem Wołynia, bohaterami narodowymi. Zbrodniarzami według ukraińskiej definicji są natomiast żołnierze Armii Krajowej i „okupacyjne władze II Rzeczypospolitej”. Wymownym symbolem dzisiejszej polityki władz Ukrainy jest prowokacyjne umieszczenie tablicy upamiętniającej naczelnego dowódcę UPA Romana Szuchewycza na frontonie polskiej Szkoły Średniej nr 10 we Lwowie.
     W świetle tych faktów niepokojące i wywołujące oburzenie jest zachowanie władz polskich, które wybrały politykę spolegliwości oraz „chowania głowy w piasek”. Największe jednak zgorszenie budzi fakt odmowy przyjęcia patronatu oraz przyjazdu Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego na obchody 65 rocznicy rzezi na Wołyniu. Prezydent Rzeczypospolitej objął za to patronat nad Festiwalem Kultury Ukraińskiej.
     Liga Obrony Suwerenności oświadcza, że nie będzie biernie przyglądać się temu, jak dzisiejsi apologeci UPA gloryfikują zbrodniarzy i zakłamują historię, a polskie władze tchórzostwem i milcze-niem dodają jeszcze zachęty nacjonalistom ukraińskim. Dzisiejsza klasa polityczna pokazała już nieraz, że nie potrafi sprostać wyzwaniom, przed którymi stanął nasz kraj. Dlatego politycy ci odejdą niedługo w niesławie i powszechnej pogardzie. Nadchodzi czas, kiedy to ugrupowania narodowe i patriotyczne przejmą dzieło budowy odrodzonej Rzeczypospolitej, tyle, że na fundamencie stworzonym z prawdy. Dopilnujemy, aby fałszowanie historii oraz opluwanie naszej narodowej przeszłości spotkało się             z należytą reakcją. Nie pozwolimy, aby pamięć o ofiarach zbrodni OUN-UPA została przesłonięta pomnikami na cześć ich katów oraz złą wolą polityków kierujących się jedynie swoimi doraźnymi interesami.

Gdańsk, dn. 4 lutego 2010 roku.


                                                                                                                   Przewodniczący
                                                                                                                               Ligi Obrony Suwerenności
                                                                                                                               Wojciech Podjacki














Zarząd Główny Ligi Obrony Suwerenności
80-852 Gdańsk, ul. 3 Maja 25 p. 2/1; tel. 0501-813-770

piątek, 5 lutego 2010

Graffiti Narodowe vol. 3

A więc powoli nowa świecka tradycja ogrania młodzież narodową w Łodzi. A to właśnie jej efekty. Kolejny szablon, tym razem z typowo narodowym przesłaniem, pokrył łódzkie mury. Widać, że wzory są coraz bardziej ciekawe... A dla sceptyków polecam utwór Grzesiuka, choć sam autor może nie końca z "naszej parafii" jednak przesłanie ponadczasowe... tak jak działalność narodowa, która ma różne oblicza.

"Siekiera motyka bimber szklanka
W nocy nalot w dzień łapanka
Siekiera motyka gaz i prąd
Kiedy oni pójdą stąd

Kolejka tramwaj riksza buda
Każdy zwiewa gdzie się uda
Bo po co nam siedzieć w Cytadeli.
Albo w jakiej innej celi

Już nie mamy gdzie się. skryć
Hycle nam nie dają żyć
Po ulicach chodzą wciąż
Patrzą kogo jeszcze wziąć

Ich kultura nie zabrania
Robić takie polowania
Siekiera motyka bimber gaz
A żeby ich piorun trzasł

Siekiera motyka piłka deska
już ulica Skaryszewska
Siekiera motyka piłka gwóźdź
Masz górala i mnie puść

Siekiera motyka bimber alasz
Przegra wojnę głupi malarz
Siekiera motyka gaz i prąd
Już niedługo pójdą stąd"