poniedziałek, 27 kwietnia 2009


Dn. 20. kwietnia w Łodzi w sali Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich odbyło się spotkanie ze współzałożycielem Unii Polityki Realnej – Stanisławem Michalkiewiczem. Wystąpienie poprzedziła część artystyczna. Sama debata z panem Michalkiewiczem odbyła się pod tytułem „Czyja jest Polska”. Nasz gość dość obszernie i wyczerpująco wyłożył obecnym temat. Poruszone zostały kwestie manipulacji polityków przez tajne służby, braku rozliczenia komunistów po 1989r. i zgubnych konsekwencji tego faktu, fatalnych rozwiązań gospodarczych, przyjętych w polskim prawie oraz miejsca Polski na arenie globalnej.
Następnie nadszedł czas na zadawanie pytań panu Michalkiewiczowi.
Ogólnie podsumowując, było to bardzo ciekawe wystąpienie, z pewnością warte wysłuchania.
Na spotkaniu można było zauważyć także przedstawicieli Łódzkiego Ruchu Narodowego "Szczerbiec", którzy rozdali obecnym ulotki

wtorek, 21 kwietnia 2009

Polska...

XXI wiek, wokoło nas nowoczesne wieżowce, tysiące sklepów, pubów, dyskotek, fast-foodów, kolorowe bilbordy, najnowocześniejsze samochody jednym słowem to – co było jeszcze 30 lat temu Eldoradem dla przeciętnego Polaka. Sklepy nie świecą pustkami, a w monopolach obok octu i czystej leżą najwykwintniejsze alkohole świata. Nie trzeba o nic walczyć bo wszystko jest, tydzień w tydzień ten sam schemat – do piątku szkoła w weekend piwo ze znajomymi, kino, dyskoteka, a rodzice dadzą kasę na nowe ciuchy – dla większości młodych ludzi taki tryb życia to standard i nic innego nie ma znaczenia.
W okresie zaborów, szczególnie po aktach nieudanych zrywów narodowych Polacy ogłaszali żałobę narodową i choć nie była ona nigdzie zapisana, nie trąbiono o niej w kółko w telewizji i radiu, tkwiła głęboko w świadomości naszych rodaków. Nie wolno było świętować, bawić się, a każdy kto złamał ten zakaz skazywany był na infamię. Jadwiga Pappi w jednej ze swych powieści pisała: „Pluje na Ojczyznę kto w dniu jej żałoby skacze. Wyrodek ten, który się śmieje, gdy matka jego płacze!”. Dziś, przyglądając się losom naszej Ojczyzny dostrzegam jakąś analogię do tamtych czasów. No bo Polska , jak kiedyś, została oddana praktycznie bez walki z tym, że w szpony Unii Europejskiej, przez Schengen nasze zachodnie granice przestały praktycznie istnieć, a wschodnie stały się granicą Unii, polskie majątki, przedsiębiorstwa zostały sprzedane zagranicznym inwestorom czyniąc z Polaka niewolnika – i nie przesadzam w tym momencie, gdyż widać to szczególnie dobrze w okresie kryzysu. Polacy zwalniani są z pracy – bo niby jej nie ma, nie przeszkadza to jednak, temu samemu pracodawcy, po chwili ściągać na miejsce zwolnionych Polaków pracowników z Chin, Indonezji itp. To śmieszne, by w Polsce, o tym czy Polak ma pracować czy nie decyduje jakiś cwaniak z zachodu. To bulwersujące, że ktoś obcy, w naszym własnym kraju pozbawia nas pracy, a na nasze miejsca ściąga imigrantów z zza granicy skazując nas i nasze rodziny na głód! Wszystko na co patrzę obecnie kojarzy mi się z tamtymi tragicznymi czasami, tylko teraz ludzie jakoś inni. Zamiast walczyć o naszą przyszłość dajemy się mamić „korzyściami”jakie niby czerpiemy z UE. Bo przecież mamy teraz „perspektywy” i w razie czego można wyjechać do Anglii, porobić trochę jako polski robol i zarobić trochę kaski. A przecież właśnie o to chodzi, o to by nas wynarodowić! Tułamy się po Europie jak bezdomne psy, a na nasze miejsca ściąga się imigrantów, tracimy własną tożsamość narodową. Z resztą ten proces nie dotyczy tylko nas, do Francji, Anglii, Niemiec od lat napływają już rzesze imigrantów, które wraz z sobą przywożą własne kultury, a które wraz ze wzrostem liczebności imgirantow, grzebią nasze rodzime. Wszystko wygląda tak, jakby budowany był nowy, wielki, europejski naród. Czy tego właśnie chcemy? Czy chcemy stracić ogromną część nas samych ? Czy chcemy zaprzedać nasze dusze? Smutne jest to, że oprócz niewielkiej grupy ludzi, całe społeczeństwo ma gdzieś to co dzieje się z Polską. Ludzie są hedonistami, nie dbają o wyższe wartości, zadowalają się przyziemnymi przyjemnościami, a sprawy ważne odstawiają na bok. Postęp cywilizacyjny zabił w nas zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na świat. Im wcześniej zdamy sobie sprawę z naszej sytuacji tym lepiej – może będzie jeszcze co ratować.

ONRŁ

niedziela, 19 kwietnia 2009

75 Rocznica Powstania Obozu Narodowo Radykalnego


A więc stało się ONR ma już 75 lat, z tej okazji w sobotę 18 kwietnia ok 250 (na moje skromne oko) członków i sympatyków tej organizacji zjawiało się w Świętym Mieście czyli w Częstochowie. Obchody rozpoczęła uroczysta Msza Święta. Następnie narodowcy przemaszerowali ulicami, wzbudzając żywe zainteresowanie gapiów, a nawet niektórzy postanowi się przyłączyć co jednoznacznie pokazuje że duch w Narodzie nie zaginął.

Następnie po części oficjalnej uczestnicy udali się na koncert narodowych zespołów rockowych. Zagrali min. "Wilcze Stado", "Bastion", "Irydion" oraz "Revolta". Obiektywnie stwierdzając najlepiej zaprezentował się sławny "Irydion", który rozgrzał publiczność niemalże do czerwoności. Na uwagę zasługuje też weteran sceny czyli warszawski Bastion. Cieszy zwłaszcza dobra forma reaktywowanego "Irydionu", który mimo upływu lat cały czas trzyma stała dobrą formę. To niekwestionowani liderzy sceny narodowej w Polsce.
Przy akompaniamencie szarpanych strun i metalowych talerzy uczestnicy bawili się do samego rana.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Łodzianie w "zamordowanej Armii".


13 kwietnia to data szczególna dla wielu Polaków i Łodzian. Dziś bowiem obchodzimy Dzień Pamięci Ofiar Katynia. 66 lat temu niemieccy żołnierze odkryli masowe groby oficerów, żołnierzy Wojska Polskiego i polskich cywilów.

Ludobójstwo dokonane na elicie polskiego społeczeństwa w 1940 r, przez sowieckie władze "...bez wzywania aresztowanych i przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia... rozpatrzyć w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary "rozstrzelanie." (decyzja z 5 marca 1940 r, podpisana przez Stalina), nadal pozostało nie potępione przez obecne władze Federacji Rosyjskiej.

O przeprowadzonej zagładzie niemal 22 tysięcy polskich obywateli, tylko tym jednym sowieckim rozkazem, wspominamy w sposób nieskrępowany zaledwie od kilku lat. Nie przestają zabiegać o ujawnienie pełnej prawdy o tej okrutnej zbrodni środowiska Rodziny Katyńskiej i Rodziny Policyjnej 1939, gromadzące w swych szeregach członków rodzin Pomordowanych . Rodziny nadal czekają na ujawnienie miejsc "dołów śmierci", dla ponad 7 tysięcy zgładzonych. Szacuje się , że pośród ofiar ok.1200 osób, było związanych z Łodzią i województwem łódzkim (w granicach z 1939 r.)

Warto wspomnieć o kilkunastu z nich.

Por. rez. Bronisław Baran, wychowanek Państwowego Męskiego Gimnazjum im. J. Piłsudskiego, działacz Związku Harcerstwa Polskiego, pracownik radiotechniczny, rodzina otrzymała zaledwie jeden list z Kozielska.

Por. rez. Czesław Borowski, absolwent Gimnazjum A. Zimowskiego, następnie Szkoły Geodezji w Krakowie i Państwowej Szkoły Mierniczej w Warszawie, był inżynierem w Urzędzie Ziemskim w Łodzi. Z obozu dotarł tylko jeden list do rodziny.

Kpt. służby stałej Franciszek Brdyś, wychowanek Gimnazjum Męskiego k/Tomaszewskiego, kadrowy oficer łódzkiego garnizonu. Pozostała wdowa z dzieckiem.

Ppor. rez. Czesław Ciesielski, wnuk powstańca 1863, po studiach pracownik Izby Skarbowej w Łodzi, działacz ZHP. Rodzina otrzymała kartkę i list z Kozielska. Pozostała wdowa i dwoje dzieci.

Ppor. rez. Antoni Czapliński, pochodzący z chłopskiej rodziny z Topoli Królewskiej k/Łęczycy, mgr filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, nauczyciel Państwowego Gimnazjum im. S. Żeromskiego w Łodzi. Rodzina otrzymała list z Kozielska. Pozostała wdowa.

Ppor. rez. Mieczysław Egierski, kształcił się w Częstochowie, następnie w Piotrkowie. W Łodzi pracował w ZFW Scheiblera i Grohmana działał jako Prezes Koła Związku Oficerów Rezerwy. Pozostała wdowa z dzieckiem.

Ppor. rez. Roman Furmański, dziennikarz "Dziennika Łódzkiego", "Echa", po walkach w oddziałach Armii "Łódź" jeniec Kozielska. Pozostała wdowa z dzieckiem.

Por. rez. Piotr Jankowski, słuchacz Wydziału Pedagogicznego WWP w Łodzi, więziony w Kozielsku.

Por. służby czynnej Feliks Kaleciński, absolwent Szkoły Podchorążych, więziony w Kozielsku. Pozostała wdowa.

Mjr rez. Miron Kantor, pochodził z rodziny żydowskiej. Dr nauk medycznych, pracował w Łodzi i Grodnie. Komendant Szpitala Polowego 8 DP. Pozostała wdowa z dzieckiem.

Ppor. rez. Janusz Karski, absolwent Gimnazjum im. Kopernika w Łodzi, następnie prawa na UW. Pracownik prokuratury w Łodzi i Warszawie. Rodzina otrzymała tylko jedną kartkę z Kozielska. Pozostała wdowa z dzieckiem.

Ppor. rez. Alojzy Kinderman, wywodził się ze znanych łódzkich przemysłowców. W Łodzi pracował w firmie "Węgloblok", której był udziałowcem. Rodzina otrzymała z Kozielska list i kartkę. Pozostała wdowa i dwoje dzieci.

Kpt. służby stałej Tadeusz Komorowski, żołnierz 2 Brygady Legionów, następnie oficer w Jarosławiu i Drohobyczu. Od 1926 r. służył w Piotrkowie Tryb. Więziony w Kozielsku. Pozostała wdowa z dzieckiem.

Ppor. rez. Stanisław Kostrzewski, wywodził się z rodziny robotniczej, organizator szkolnictwa polskiego w Łodzi po 1918 r. Ochotnik wojny polsko-bolszewickiej. Organizator hufca Przysposobienia Wojskowego w Łodzi. Więziony w Ruwnem i Kozielsku. Pozostała wdowa z dzieckiem.

Ppor. Służby stałej Tadeusz Kukulski, oficer 28. Pułku Strzelców Kaniowskich. Do rodziny dotarł tylko jeden list z Kozielska...

Lista zamordowanych jest długa. "I tylko pamięć została po tej katyńskiej nocy. Pamięć nie dała się zgładzić. Nie chciała ulec przemocy. I woła sprawiedliwość. I prawdę po świecie niesie. Prawdę o jeńców tysiącach zgładzonych w katyńskim lesie"( z wiersza Feliksa Konarskiego). Nie można zrezygnować, ba, nie wolno przestać przypominać o tych wszystkich pomordowanych na "nieludzkiej ziemi" W Łodzi możemy choć pomodlić się przy Pomniku Katyńskim wzniesionym obok kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej przy ul. Łąkowej.

Grzegorz Wróbel

http://www.aspektpolski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=808&Itemid=30

Wielkanoc


Życzmy Wam wszystkim wesołych, zdrowych, rodzinnych oraz pełnych

nadziei, wiary i siły - płynących od Zmartwychwstałego Chrystusa świąt

Wielkiej Nocy. Niech ten wolny czas wypełniony będzie nie tylko

wypoczynkiem, ale też refleksją nad życiem i wartościami, które nim kierują.

Tak jak Chrystus przezwycięża śmierć tak my każdego przezwyciężajmy

swoje słabości, uszlachetniając swój charakter. Tak jak On niósł światu

prawdę tak nieśmy ją Polsce, nigdy nie ustając w walce o nasze ideały, naszą tożsamość.

piątek, 10 kwietnia 2009

Bogata Łódź cd. - zabrać potrzebującym, rozdać cwaniakom.


http://lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/984728.html


Jak widać, sprawy szpitala „Korczaka” nie udało się wyciszyć, na czym bardzo zależało wielu łódzkim urzędnikom - z marszałkiem Fisiakiem na czele. Prawda jest jednak taka, że wszystkie te kombinacje nie przywrócą raczej placówki do życia. Drugim aspektem są zwolnienia kadry ( kliniki pediatrii prof. Zemana), które są – bądźmy szczerzy – nieuniknione. Próba wyjścia z tej patowej sytuacji przez dyrektora Szrajbera jest chyba jedynie zasłoną dymną, bo i cóż może on zdziałać, skoro został postawiony przed pewnymi faktami dokonanymi.
Inną jeszcze kwestią i niezmiernie ciekawą zarazem jest kwestia komisji ds. „Korczaka”, która powołali radni sejmiku wojewódzkiego. Jej przewodniczący - Krzysztof Makowski (SLD) parę lat temu sam popierał pomysł likwidacji „Korczaka” , a teraz chce odtworzyć jego funkcjonowanie! Pamiętajmy jednak, że wkrótce kończy się kadencja prezydenta Kropiwnickiego i z pewnością Krzysztof Makowski chciałby pozyskać sobie serca łodzian... Na różnych rzeczach w Polsce zbija się polityczny kapitał, ale żeby do politycznych gier wykorzystywać los małych dzieci?! Miejmy nadzieję, że hipokryzja i interesowność pana Makowskiego spotkają się z zasłużoną odpowiedzią...
A cóż na to wszystko marszałek Fisiak? Ano – to, co zawsze – czyli nie ma pieniędzy. Jaki biedny ten nasz marszałek, aż go szkoda. A tak niedawno lekką ręką pan marszałek zatwierdził wydatek rzędu 1,5 mln zł na występ w Łodzi Placido Domingo.Faktycznie przyjazd znanego tenora będzie dużym wydarzeniem, ale pamiętajmy, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Skoro miasto jest gotowe wyłożyć 15mln zł na szpital, czemu więc nie może tego uczynić również marszałek województwa, wspierany dodatkowo przez rząd polski?
No cóż... jaki cały rząd taki i marszałek.

Brakuje pieniędzy? Eee, Łodź ma ich zawsze pod dostatkiem, chyba że chodzi o pomoc dla najbardziej potrzebujących.


Łódzcy urzędnicy należą do najhojniejszych w Polsce. W wyniku błędu wypłacili 82-letniej Danucie Porter z Londynu kwotę 5 mln zł za rzekome prawo własności do budynków łódzkiego magistratu (ul. Piotrkowska 104 i 106).

W latach 60. Polska podpisała umowy kompensacyjne z niektórymi państwami m.in. z Wielką Brytanią. Wówczas rząd brytyjski, po negocjacjach z rządem PRL wynegocjował i wypłacił odpowiednie sumy- także pani Porter. Szkoda, że fakt ten został teraz pominięty.

Urząd Miasta wprawdzie zapowiada, że będzie walczyć o wyrzucone w błoto pieniądze, ale co z tego wyjdzie, tego nie wie nikt. Pewnym jest, że pieniędzy szybko raczej nie odzyska, jeśli odzyska je w ogóle. A kwota to niemała i z pewnością można by ją przeznaczyć na wiele potrzebnych łodzianom spraw.

Tak więc na przyszłość zachęcamy pana prezydenta Kropiwnickiego, by większą uwagę zwrócił na dezorganizację w swoim urzędzie, aniżeli na ciągłe podróżowanie za pieniądze łodzian do Izraela.

http://lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/985399.html



czwartek, 9 kwietnia 2009

Ś.P podporucznik Henryk Jastalski „RAF”.


Dzisiaj kolejna postać z cyklu zapomniani bohaterowie: Henryk Jastalski "RAF" -
podporucznik Narodowych Sił Zbrojnych,

instruktor ZHP Hufca Brzeziny, działacz narodowy, jeden z inicjatorów walki konspiracyjnej na Ziemi Brzezińskiej.

Urodził się 2 stycznia 1920 r. w Gałkówku – niewielkiej wsi koło Koluszek jako trzecie dziecko Marii i Juliana Jastalskich. Kilka lat później Julian – pracownik kolei zmuszony został z przyczyn zawodowych przenieść się z rodziną do Koluszek. Zamieszkali w niedużym, drewnianym domu przy ul. Kościuszki 25.

Henryk Jastalski wraz z rodzeństwem – Jadwigą i Tadeuszem, wychowywani byli w duchu patriotyzmu i pobożności. Henio, gdy tylko osiągnął odpowiedni wiek, został zapisany do Szkoły Powszechnej w Koluszkach. Właśnie tam poznał skauting. Wstąpił do Drużyny Harcerskiej im. Tadeusza Kościuszki. Bardzo do-bre wyniki w nauce pozwoliły mu dostać się do Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. Henryk lubił sport, taniec. Nie było imprezy szkolnej, w której nie brałby udziału. Zawsze uśmiechnięty, w myśl zasady „Jeśli harcerz coś robi, to dobrze albo wcale”, we wszystkie swoje działania wkładał nie tylko serce, ale całego siebie. Do życia podchodził jednak nad wyraz poważnie, nigdy nie tracił zdrowego rozsądku, pobożności oraz poczucia obowiązku. Także wobec Ojczyzny. W czasie nauki w gimnazjum poznał harcerzy z całej Chorągwi Łódzkiej, gdzie również udzielał się. Priorytetem dla niego pozostał jednak Hufiec Brzeziny. Zdobył stopień Harcerza Rzeczypospolitej oraz został członkiem Komendy Hufca Brzeziny.

W roku 1938 Henryk Jastalski otrzymał świadectwo maturalne z wynikiem dobrym. Rozpoczął naukę na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Tam zetknął się z ruchem narodowym, wstąpił do zdelegalizowanego przez władze sanacyjne Obozu Narodowo-Radykalnego. Właśnie w tej organizacji Henryk kształtował się ideowo. Nawiązał kontakt z aktywistami narodowo-katolickimi z całej Polski. We wrześniu 1939 r. napad Niemiec hitlerowskich i Związku Radzieckiego na Polskę, zmusił Henryka do powrotu w rodzinne strony. Nie mogąc znieść bezczynności, wraz z przyjaciółmi założył na terenie Koluszek zręby Organizacji Wojskowej – Związek Jaszczurczy. Organizacja ta została niebawem wcielona do Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Powołana została Komenda Powiatu Brzeziny-Koluszki-Tomaszów Mazowiecki. W jej skład wszedł, w stopniu podporucznika Henryk Jastalski. Jako „RAF” kierował Wydziałem II, zajmującym się wywiadem i kontrwywiadem. W założeniu doskonałej siatki wywiadowczej, używanej także przez inne organy Komendy Powiatu pomogły mu kontakty z harcerstwa, organizacji narodowych i katolickich. Swoich współpracowników Jastalski werbował spośród pracowników kolei, poczty i innych urzędów, gdzie przepływają informacje. Wywiad nie tylko skupił się na Niemcach, ale także na wrogich Polsce organizacjach konspiracyjnych. Ludzie Jastalskiego m.in. rozpracowali punkt przerzutowy GL i AL., inwazję Niemiec na Związek Radziecki. Pogoda ducha Henryka Jastalskiego nie opuszczała go nawet podczas wielkiej próby, jaką była walka o wolną Polskę.

W noc z 5 na 6 grudnia 1943 r. dwóch żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych z Piotrkowa Trybunalskiego nocowało w domu Jastalskich. Rano udali się w stronę Katarzynowa. Wpadli w ręce żandarmów. Jeden z żołnierzy podczas przesłuchiwania przez Gestapo, nie wy-trzymał bicia oraz poniżania i wskazał miejsce ostatniego noclegu. Ge-stapo zajęło dom Jastalskich. Aresztowało matkę Henryka i siostrę. Henryk i jego ojciec zostali ujęci w pracy w Słotwinach, jedynie bratu Henryka udało się ukryć przed Niemcami. Po dwóch dniach jego matka i siostra zostały zwolnione z aresztu. Natomiast Henryka z ojcem przewieziono do Tomaszowa Mazowieckiego, gdzie odbywało się śledztwo. Henryk Jastalski pomimo bestialskiego traktowania, bicia i poniżania, pomimo niezbitych dowodów na działalność konspiracyjną, nie wydał nikogo ze swoich współpracowników. Z ran odniesionych podczas śledztwa zmarł 14 grudnia 1943 r. w więziennej celi. Swoją śmiercią uratował wielu żołnierzy podziemia nie tylko z rąk niemieckich, ale też komunistycznych. W 1947 r. Urząd Bezpieczeństwa nie mógł oskarżyć żołnierzy Łódzkiego NSZ o kolaborację z Niemcami, skoro zamordowano ich dowódcę.

Wspomnieniami o Henryku Jastalskim podzieliła się hm. Danuta Osiecka. – Kiedy zaczęła się wojna, miałam 9 lat. Druh Heniek miał wtedy 18. Ponieważ Hufiec Brzeziny miał wówczas siedzibę w Koluszkach, a konkretnie w naszym mieszkaniu, druh Heniek był bardzo częstym gościem mojego ojca. Był jednym z najbliższych, jedynym z tych, którzy najbardziej się udzielali. Charakterystyczna była jego sylwetka, taka naprawdę sylwetka rasowego harcerza. Ilekroć wychodził z mieszkania, mówił zawsze „dziękuję”, „przepraszam”, „do widzenia”, „czuwaj”. Zawsze pojawiały się te cztery słowa. W czasie wojny kontakty z nim trochę osłabły. Wuj Heniek zajął się czym innym. Dotarła do nas wiadomość, że został aresztowany. Mój ojciec był spakowany i czekał. Liczył się z tym, że druh Heniek nie wytrzyma. Okazało się, że wytrzymał tylko trzy dni, ale dni okrutnego katowania. Ojciec po powrocie z więzienia, w którym przebywał druh Heniek, nie chciał nic mówić, ale okrężną drogą dotarła do mnie taka wiadomość, że – to co teraz powiem nie będzie miłe dla uszu, – ale był tak skatowany, że kał wychodził mu ustami. Te opowiadania wywarły na mnie takie wrażenia, że pozostały one do dnia dzisiejszego.

Część Jego Pamięci!

Brzeziński Informator Samorządowy

w w w . b r z e z i n y . p l


niedziela, 5 kwietnia 2009

"Pokojowe" manifestacje lewicy.


Podczas tego weekendu w Strasburgu doszło do zamieszek wywołanych przez pacyfistów i anarchistów, protestujących przeciwko szczytowi NATO. Otóż ci wielcy "wojownicy" w różowych skarpetkach i damskich stringach, skrzętnie ukrytymi pod mającymi budzić strach czarnymi strojami, którym to przyświecają niby ideały wolności i pokoju dopuścili się aktów wandalizmu na terenie całego miasta. Aby potwierdzić swoje "pokojowe" nastawienie anarchiści podpalili min. stację benzynową, budynek straży granicznej, hotel, a w zasadzie niszczyli wszystko co popadło w ich ręce i nie uciekało.
Zadziwiające jest to, że anarchiści, którzy ponoć tak bardzo sprzeciwiają się przemocy dopuszczają się czynów, które normalnemu człowiekowi nie przyszły by nawet na myśl...
Po raz kolejny rozwydrzone dzieciaki spod znaku anarchii ukazały swoje prawdziwe oblicze i utwierdziły nas w przekonaniu, że za demagogicznymi hasłami tak na prawdę kryję się tylko chaos i patologia
Poniżej zamieszczamy zdjęcia z feralnej rozróby, jak tak ma wyglądać ten "piękny i harmonijny" świat anarchistów i pacyfistów to my dziękujemy...

Pokojowa manifestacja

Lewicowa młodzież w akcji

Fascynacja pacyfizmem naszych rodzimych grup młodzieży lewicującej


Zastanawiającym faktem jest to, że panuje ogólne przyzwolenie ( bo tak należy rozumieć brak reakcji jakichkolwiek służb do tego przeznaczonych) europejskich polityków ( w większości opanowanych przez szeroko rozumianą "lewice") na takie "pokojowe manifestacje". Z drugiej strony nie ma co się dziwić, przecież nie wyślą policji na swój elektorat, bo kto wtedy na nich zagłosuje :)


piątek, 3 kwietnia 2009

Cuda Platformy Obywatelskiej czyli jak w 24 godziny zniszczyć szpital pediatryczny.


Jedyny dziecięcy szpital w Łodzi – szpital im. J. Korczaka przestał funkcjonować. Ostatni pacjenci zostali wywiezieni wczoraj z placówki. Najprawdopodobniej na zwolnienia czeka personel „Korczaka” – czyli ok. 130 osób.

http://lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/982427.html

http://lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/982475.html

Walka z „Korczakiem”, łodzianami i przede wszystkim ze zbulwersowanymi rodzicami trwała długo. Już ponad rok temu rozpoczęły się społeczne protesty przeciw likwidacji, w których udział wzięli m.in. łódzcy narodowcy. Marszałek województwa łódzkiego – Włodzimierz Fisiak (PO) za jeden z głównych celów postawił sobie likwidację szpitala, tłumacząc cała sprawę przeobrażeniami w służbie zdrowia, nierentownością ,itd. Nieoficjalnie chodziło od samego początku o teren szpitalny, który miał zostać sprzedany australijskiemu inwestorowi. Kolejne posiedzenia, komisje, sesje rady miasta i sejmiku wojewódzkiego nie przynosiły skutku. Gdy więc zawiodły polityczne sposoby, marszałek wpadł na zupełnie inny pomysł… I tak oto nagle, podczas 24 godzin nadzór budowlany przedstawił ekspertyzę, wg której „Korczak” jest zagrożony zawaleniem! Dziwne, że wcześniej podczas ani jednej sesji nie podniesiono tego problemu! Czyżby więc struktura stropów i ścian uległa tak dramatycznej zmianie podczas jednej nocy??? Bardzo dziwne…


Przypomnieć należy, że owy szpital ufundowany został na początku XXw. Przez rodzinę Herbstów. W swym testamencie Matylda i Edward Herbstowie napisali, że ma służyć łódzkim dzieciom po wsze czasy. „Korczak” jest, a właściwie był najstarszym pediatrycznym szpitalem w Polsce.

Cóż… szpitala już nie ma, pacjenci zostali ewakuowani, personel czeka na zwolnienia. Sposób w jaki rozwiązano sprawę nie mieści się w głowie. Tak niestety załatwia się w naszym mieście niewygodne kwestie… A PO i jej reprezentant - Włodzimierz Fisiak faktycznie dokonują cudów – tak jak obiecywali w kampanii… Bo to, co zrobił Fisiak jest ewenementem na skalę Kraju, a Europy tym bardziej! Pan marszałek w imię pazerności zapomniał chyba o politycznej karierze, bo nie sądzę, by cieszył się kiedykolwiek szerokim poparciem…


ps. Narodowcy w walce o szpital: